^ Do góry

Stowarzyszenie wędkarskie

Tomasz Haczek i Sebastian Haczek zwyciężają w I Zawodach Karpiowych

ABCD5231ABCD5233ABCD5234123

I Zawody Karpiowe zorganizowane przez Sekcję Sportową Stowarzyszenia Wędkarskiego „Kaniowski Karp Królewski” powoli przechodzą do historii. Dlaczego powoli? Bo trudno zapomnieć te kilkadziesiąt wspólnie spędzonych nad wodą godzin od piątku, 30 czerwca (godzina 15.00) do niedzieli, 1 lipca, kiedy po godzinie 12 rozpoczęło się obliczanie wyników i ogłoszenie zwycięzców.
Wszystko zaczęło się już 11 maja br., kiedy ukazała się informacja o zapisach dwuosobowych drużyn do udziału w tych zawodach. Ilość drużyn, ze względu na techniczne możliwości przygotowania stanowisk, ograniczono do 15 i lista dosyć szybko się zapełniła.
Samo losowanie odbyło się w dwóch turach, najpierw losowano kolejność, w jakiej będą losowane stanowiska, a potem już losowano same stanowiska. Nad ich przebiegiem czuwali: Jacek Janusz, Maciej Tyc i Konrad Rychta – pomysłodawcy i organizatorzy tychże zawodów.


Rywalizacja odbywała się na dwóch akwenach – nr 5 i 6, które na ten czas wyłączono z dostępności dla innych członków Stowarzyszenia.
Do punktacji liczyły się tylko karpie i amury, a każda drużyna na wagę mogła położyć maksymalnie trzy największe złowione przez siebie okazy. Można było łowić wyłącznie metodą rzutową i używać wędek karpiowych.
Zwyciężył tandem Tomasz Haczek, Sebastian Haczek, których okazy ważyły 41,4 kg, drugie miejsce zajęli Tomasz Balonek i Tomasz Tomaszek – 38,7 kg, Tomasz Balonek mógł się pochwalić największym okazem złowionym na tych zawodach – karpiem koi o wadze 18,00 kg, trzecie miejsce przypadło parze Łukasz Pszczeliński, Przemysław Bała, którzy złowili 37,5 kg. Pełna klasyfikacja pod informacją.
Brania dopisały, po prawie 30 kg położonych na wagę ryb miało 10 drużyn, każdej spośród 15 ekip udało się złowić po co najmniej dwa piękne okazy.  
Mówią, że pogoda jak kobieta zmienną jest i taka też ona była w czasie tych wędkarskich zmagań, był deszcz i było słońce, temperatury raczej zupełnie odpowiednie, ale to przecież przełom czerwca i lipca, więc nie było zaskoczenia.
Zawodnicy, oprócz pilnowania wędek, nęcenia, holowania swoich zdobyczy znaleźli również czas na życie towarzyskie, wszak nie samym wędkowaniem i rywalizacją wędkarz żyje. Były dłuuuuuugie Polaków rozmowy, wspólnie przygotowywane posiłki (z tego co donosiły rybki, napoje również), jednym słowem INTEGRACJA.

Klasyfikacja